Stolica kraju do tej pory głównie kojarzyła mi się z korkami, które musiałem napotkać jadąc do rodziny we wschodniej części Polski. Nie jest też specjalnie tajemnicą fakt, że podobnie jak Krakowiacy tak i Wrocławianie niezbyt przychylnie wypowiadają się o mieście syrenki.
W ostatni weekend miałem okazję zweryfikować swoje wyobrażenie stolicy z obrazem rzeczywistości i muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony. Do stołecznego miasta nie zawitałbym gdyby nie zaproszenie Huawei (czyt. hłałej – dla tych co jeszcze nie znają wymowy). Postanowiłem wykorzystać okazje i pojechać dzień wcześniej tak by poświecić jedno popołudnie zwiedzaniu, a drugie blogerskim knowaniom.
Szczęście w nieszczęściu okazało się, że jadę absolutnie sam, a w stolicy jedyna dostępna osoba pracuje cały dzień. Stąd też pomysł by zainspirować się pomysłem Pijakru Koksa i zbudować narrację wokół swojego wyjazdu do Warszawy. Tak powstał #ArcymagWPodróży. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że wiele rzeczy bym zmienił w samej realizacji.
Pięć godzin zwiedzania tak by zrobić solidną relację i nie utknąć na większość czasu ze wzrokiem wlepiony w smartfona to jednak nie lada sztuka. Zdecydowanie błyskawicznie uciekający czas był największym wrogiem. W przypadku większej swobody może pokusiłbym się o vloga lub przeniósł całość na bloga w formie relacji live, bo mam świadomość, że kilkunastu osobom, które niekoniecznie fascynowały moje przygody zawaliłem newsfeeda tego dnia.
Warszawa mnie urzekła, na tyle na ile może urzec totalnie obce miasto w ciągu kilku godzin. Nie jest to jeszcze poziom miłości taki jakim darzę Kraków, ale zdecydowanie chciałbym spędzić tam kilka dni by zobaczyć wszystko to co teraz mi umknęło.
Właściwy dzień warsztatów to sporo fajnych pomysłów i świetni ludzie. Sporo się nauczyłem i teraz zamierzam to wykorzystać na blogu. Mam nadzieję, ze skutecznie i z sensem, bo przecież o to chodzi by robić fajne rzeczy ze świetnymi ludźmi. I jako miejsce idealne do tego zapamiętam Warszawę.