Dzisiejszy Codziennik to przestroga. Głównie dla panów, ale myślę, że można by ją interpretować znacznie szerzej niż jedynie w kontekście tego konkretnego przypadku.
Wszystko rozbija się o jeden z moich ulubionych tekstów w historii blogosfery. Być może Drogi Czytelniku jest Ci ten tekst znany, był tłumaczony na wiele języków, przekręcany i wykorzystywany we fragmentach w tysiącach różnych kopii i przeróbek. Oryginał jest jednak jeden, jedyny i niepowtarzalny. Znajdziecie go tutaj.
Nie przywoływałbym tego tekstu i trzymał dalej zapewne zachłannie od czasu czasu sobie czytając do lampki dobrego wina gdyby nie fakt, że pewien pan postanowił go dostosować do dzisiejszego internetu i przerobić na ruchome obrazki. Efekt prezentuje klip poniżej.
Wykonanie jest kapitalne. Reżyser doskonale wybrał piosenkę, bo nic innego jak Ain’t no sunshine wybrać nie wypada. Rzecz w tym, że mimo doskonałej jakości jakoś bardziej kupuje mnie intymność tekstu. I mojego własnego wyobrażenia tej opowieści zamiast kadrów kilkunastu ładnych dziewczyn. Ładnych, ale jednak obcych.
O ile oczywiste jest, że historie można rozszerzyć o podróżujących panów to co z resztą? Czy to nie przestroga uniwersalna? Historia mogłaby się zacząć inaczej: „Nie umawiaj się z pisarzami, rzeźbiarkami, graczami, modelkami…”
Albo po prostu potraktuj ten tekst jako kawałek dobrej literatury.