Tytuł tego wpisu narodził się w mojej głowie w ciągu pierwszych kilku sekund od przeczytania informacji o sprzedaniu Lucasfilmu. Całe moje dzieciństwo nagle stało się częścią królestwa Disneya, a tron imperatora objął Goofy.
Skandal, wstyd, oszustwo tak w skrócie swoją relację z tych wydarzeń mógłby rozpocząć pewien znany korespondent zza oceanu. W ciągu pierwszych dni internet zapełniły tysiące obrazków i informacji o tym, że Kaczor Donald ma dostać dużą rolę w VII części Gwiezdnych Wojen.
Siódma część, a wiec i nowa trylogia. Z jednej strony mitologizowana i wymarzona, z drugiej zaś odrzucana przez zatwardziałych fanów i nie chciana; zgodnie z tezą, że: „jak Lucas zrobi nowy film to zepsuje magię Star Wars!”
Czy jednak rzeczywiście nowe znaczy gorsze? Od lat spieram się z powszechnie panująca opinią o tym, że nowe Gwiezdne Wojny są złe, głupie i nie powinny powstać. Nowe SW są równie głupie jak oryginalna trylogia, jednak mieliśmy wobec nich dużo większe oczekiwania.
Zróbmy krótką analizę, co dostajemy w każdej trylogii:
- głównego bohatera granego przez niezbyt zdolnego aktora,
- nijaką księżniczkę graną przez ładną aktorkę,
- szlachetnego Obi Wana,
- Yodę, który niezwykle mądry jest,
- knującego Palpatine’a,
- pomagiera Palpatine’a w czarnych ciuszkach,
- lansiarskiego łowcę nagród z jetpackiem,
- parkę robotów, których nikt nie szuka,
- dziwną faunę w drużynie zbawców świata,
- wielką złą armię,
- statek do rozwalenia,
W sumie z tych klocków nie da się zbudować zbyt porywającej fabuły i Lucas nigdy tego nie zrobił. Zbudował opowieść prostą, wręcz infantylną, jednak z jasnym systemem wartości w czym tkwi jej siła. Dał nam historię którą byłby w stanie wymyślić, nawet co bardziej uzdolniony absolwent gimnazjum. Czy więc Disney u władzy wróży apokalipsę i zapaść intelektualną serii?
Na pewno nie, jeśli chodzi o filmy może zrobić to, co zrobił Lucas, tylko po nowemu. Dostaniemy, więc z pewnością nową księżniczkę, lansiarskiego łowcę nagród, nijakiego głównego bohatera, kolesia w czarnej pelerynce i kolejny statek do rozwalenia. Nie zapominajmy oczywiście o dziwaku, który będzie dostarczał gagów. Czy substytutem Hana Solo będzie np. Johnny Depp, czy roboty staną się maskotkami dla dzieci, czy etatowy dziwak będzie generował durne żarty; to bez znaczenia. Najważniejsze by filmy uczyły kolejne pokolenia czym jest duch wychowania się na Gwiezdnych Wojnach. Całą zaś intelektualną i psychologiczną sferą zajmie się jak zwykle Expanded Universe. Jak to zrobi? Z pewnością równie dobrze jak dotąd, ale to już opowieść na inny tekst.
Lucas się sprzedał i bardzo dobrze! Show must go on!
P.S. Jar Jar jest naprawdę fajną postacią!