Po latach zapomnienia wracają do nas technologie wirtualnej rzeczywistości. Projekty takie jak Oculus Rift zyskują coraz większe wsparcie finansowe na rozwój. Jesteśmy coraz bliżej stworzenia tego o czym pisarze s-f marzyli od bardzo dawna, w pełni wirtualnej rzeczywistości.
Najpopularniejsze zastosowanie tych technologii to oczywiście gry i filmy. Hełm odcinający nas od rzeczywistości pozwala na dużo mocniejsze przeżywanie tego co dzieje się na ekranie. Okazuje się jednak, że oprócz gier i kina akcji istnieje inne dużo ciekawsze, z punktu widzenia społecznego, zastosowanie tego wynalazku.
Od zawsze rolą dziennikarza było przybliżać wydarzenia odbiorcom. Niezależnie jednak od tego jak bardzo reporter będzie się starał, odbiorca zawsze zachowa dystans. I w tym miejscu wkracza właśnie technologia wirtualnej rzeczywistości.
Pomysłodawczynią projektu jest Nonny de la Pena z Uniwersytety Południowej Kalifornii. O całym przedsięwzięciu możesz przeczytać tutaj. W dużym uproszczeniu chodzi o to by poprzez wirtualną rzeczywistość zmniejszyć dystans między tym co relacjonowane, a odbiorcą. Wcielenie się w wirtualnego avatara, którego otaczają wybuchy frontu czy gwar demonstracji wywołują dużo silniejszą reakcję emocjonalną niż klasyczne formy przekazu.
O ile intensywniejszym doznaniem byłoby obejrzenie powyższej relacji Waldemara Milewicza za pośrednictwem wirtualnej technologii. Immersion journalism to niewątpliwie ciekawy projekt, który być może w przyszłości pozwoli nam poczuć się niczym reporter wojenny bez wychodzenia z pokoju. Byłaby to doskonała pomoc naukowa dla młodzieży, która nigdy nie doświadczyła sytuacji kryzysowych i której trudno zrozumieć emocje ludzi w obliczu takich wydarzeń.
Ciekawy projekt, który niewątpliwie warto śledzić