Dziś jak co roku znowu okazja by dostać po gębie. Na szczęście święto stałe, można się przygotować. Tak więc ostatni tydzień minął na przygotowaniach. Tym czasem okazało się, że w tym roku było spokojniej, że żaden wóz transmisyjny nie spłonął, polskości nam widać od ubiegłego roku ubyło.
Żarty, żartami, ale nawet mój patriotyzm się dziś obudził. W imię ogólnopolskiej maksymy: „Ja się nie znam, to się chętnie wypowiem”, postanowiłem nie pozostać obojętnym i zabrać głos w sprawie 11 listopada. Poniżej przedstawiam alternatywny pomysł na to jak w przyszłym roku zaplanować obchody by wszystkim było weselej.
Na początku kilka mądrości ludowych, które dadzą nam punkt wyjścia:
- młodzież musi się wyszumieć
- większość ludzi lubi imprezy masowe
- lubimy czuć dumę i przynależność
- chętnie przywołujemy podniosłe idee
Jak więc pogodzić powyższe punkty z organizacją Święta Niepodległości? Bardzo prosto! Część poranna na placu Piłsudskiego niech zostanie. Prezydent wygłosi płomienną mowę, armia pokaże kunszt defilady, a w nas, prostych obywatelach duch będzie rósł wraz ze wzrostem podniosłości atmosfery. Dalej jednak trzeba wprowadzić korekty. Skoro nie możemy zmienić przebiegu właściwego popołudniowej części to chociaż obudujmy ją miłą formą i rodzinną atmosferą.
Od zawsze władcy wiedzieli, że na łagodzenie nastrojów najlepsze są igrzyska. Zatem zamiast robić nudnawe pochody miedzy pomnikami, przenieśmy świętowanie na stadion, choćby Narodowy, atrakcyjność imprezy wzrośnie, a i obiekt nie będzie stał nieużywany. Nawet ogień by można przynieść, prawdziwy olimpijski, zamiast bawić się w półśrodki w postaci rac. Obowiązujących dyscyplin nie trzeba zmieniać, i tak od paru lat uprawiane są w listopadzie wyłącznie te same, tyle tylko, że w wersji „street”.Kwame Nkrumah
Moja lista proponowanych konkurencji jest następująca:
- biegi
- zapasy
- rzuty
Nie jest nawet ważne czym będziemy rzucać. Oszczepy, dyski, płyty chodnikowe czy ławki, wszystko jedno, byleby były jednakowe dla wszystkich zawodników aby zapewnić równe szanse. Jeśli zaś o kwestię samych zawodników chodzi, to w imię prezydenckiego zawołania „Razem”, pozwólmy startować każdemu. Ileż radości będzie miał narodowiec i antyfaszysta gdy razem zewrą się w zapaśniczym uścisku pośród wiwatu tłumów. O ileż zacniejsze to starcie niż to dotychczas toczone gdzieś w bocznej uliczce. Policja nie będzie mogła przerwać tego prześwietnego pokazu, nad poprawnością sparingu czuwaliby bowiem sędziowie, zaś prezydent mógłby dekorować zwycięzców złotym kotylionem.
Dla tych bardziej wstydliwych, którzy nie lubią pokazywać twarzy można by zorganizować zawody teatralne, by tam ukryci za maską mogli pokazać swoje wewnętrzne patriotyczne ja. Nawet krzykaczy z grzmiącymi niczym trąby jerychońskie megafonami można by wykorzystać. Konkurs retoryczny z pewnością cieszył by się powodzeniem, a i społeczeństwo przy okazji narodowego święta kształciłoby się w sztuce wystąpień i wymowy.
My zaś szaraczki dostalibyśmy przede wszystkim piękne widowisko, unikalne w skali światowej. Takie, którym przez pozostałe 364 dni chcielibyśmy się chwalić przed każdym napotkanym obcokrajowcem. Po wybrzmieniu ostatniego gwizdka sędziowskiego i oficjalnej ceremonii zamknięcia udalibyśmy się do domów, zaś do przywrócenia porządku wystarczyłyby służby sprzątające stadion. O ileż piękniejsze mogło by być nasze Święto Narodowe po tych niewielkich modyfikacjach.
Społeczeństwo z pewnością by to zaakceptowało, skoro już teraz pomimo jakiejkolwiek przychylności w tej sprawie radzi sobie jak może w dżungli ulic, zamiast na nowiutkiej płycie stadionu. Lud już wyraził wolę jak chce spędzać ten dzień, tylko czy władza posłucha i wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom?